![]() |
Przegląd tematu | ![]() |
![]() |
|
Pettikin wstal, wzial swieczke i podszedl z zatroskana mina do przypietej do sciany mapy. Naniesione byly na niej wszystkie ich bazy, z podana w ramkach liczba personelu latajacego i naziemnego oraz liczba maszyn. Bazy mialy na ogol wlasne srodki transportu, czesci zamienne, a takze warsztaty. Porozrzucane byly po calym Iranie, od osrodka sil powietrznych w Teheranie i wojskowego osrodka szkoleniowego w Isfahanie, po tartaki w Tabrizie na polnocnym zachodzie, kopalnie uranu przy granicy afganskiej, rurociag naftowy na wybrzezu Morza Kaspijskiego oraz pola naftowe przy Zatoce Perskiej i ciesninie Ormuz. W tych wszystkich miejscach dzialalnosc prowadzilo obecnie tylko piec baz.
-Jesli idzie o maszyny, mamy pietnascie dwiesciedwunastek, w tym dwie w trakcie przegladu po dwoch tysiacach przelatanych godzin, siedem dwiescieszostek i trzy alouette, wszystkie w doskonalym stanie technicznym... -I wszystkie oddane w leasing na mocy legalnych umow, z ktorych zadna nie zostala uniewazniona, mimo ze dotychczas nie dostalismy ani grosza - stwierdzil poirytowanym tonem McIver. - Nie wolno nam wycofac zadnej maszyny bez zgody kontrahenta lub zgody naszych kochanych iranskich partnerow... chyba ze oglosimy stan wyzszej koniecznosci. -Nie mozemy tego na razie zrobic. Musimy, dopoki sie da, zachowac status quo. Talbot byl dobrej mysli. -Chcialbym, zeby wszystko zostalo po staremu, Charlie. Moj Boze, w zeszlym roku o tej porze mielismy czterdziesci dwiesciedwunastek i cala reszte. McIver nalal sobie kolejna whisky. -Troche sobie odpusc - powiedzial polglosem Pettikin. - Genny urzadzi ci pieklo. Wiesz, ze podnosi ci sie cisnienie i nie powinienes tyle pic. -To najlepsze lekarstwo, na litosc boska. - Swieczka zamigotala i zgasla. McIver podniosl sie, zapalil nastepna i podszedl do mapy. - Mysle, ze powinnismy wycofac Azadeh i naszego "latajacego Fina". Moze troche odpoczac: jego dwiesciedwunastka manicure hybrydowy ursynów przechodzi wlasnie przeglad techniczny po poltora tysiacu przelatanych godzin. - Mowil o kapitanie Erikkim Yokkonenie i jego iranskiej zonie Azadeh, stacjonujacych w bazie niedaleko Tabrizu w Azerbejdzanie Wschodnim, kilkanascie mil od granicy sowieckiej. - Moglibysmy wziac dwiescieszostke i przywiezc ich tutaj. Musimy podrzucic tam troche czesci zamiennych i zaoszczedzilibysmy im trzystu piecdziesieciu mil jazdy po tych manicure ursynów bezdrozach. Pettikin rozpromienil sie. -Moglbym sam po nich poleciec - stwierdzil. - Uzgodnie dzis w nocy plan lotu, wystartuje o swicie, zatankuje w Bandare Pahlavi i kupie nam troche kawioru. -Marzyciel. Ale Gen bylaby zachwycona. Wiesz, co mysle o tym swinstwie. - McIver odwrocil sie plecami do mapy. - Jezeli sytuacja ulegnie pogorszeniu, Charlie, dostaniemy niezle po dupie. -Tylko jesli nam to pisane. ROZDZIAL 1 BAZA TABRIZ JEDEN, 23.05. |
![]() |
|
Eddie Niedzwiecki
Trefandil Terziyski Yury Petukhov Vasiliy Knyazyuk |